tag:blogger.com,1999:blog-67988604038998325222024-03-13T00:33:07.034+01:00chciała być kimś dla siebiecorsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.comBlogger66125tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-60776353292772915382016-07-12T15:41:00.002+02:002020-02-13T16:05:03.489+01:00<div style="text-align: center;">
<a href="http://niebywanie.blogspot.com/" target="_blank">niebywanie</a><br />
<a href="http://wyczekuje.blogspot.com/" target="_blank">moje wyczekiwania</a><br />
<a href="http://pestkajestem.blogspot.com/" target="_blank">moje myśli (nie)wyobrażone</a></div>
corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-30403945068400824612016-06-15T15:55:00.001+02:002016-06-15T15:55:10.627+02:00corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-49370853198713385602015-07-22T10:17:00.000+02:002015-07-22T10:19:47.698+02:00przez chwilę miałam słabość.<br />
chciałam tu wrócić i od nowa jakoś zacząć. dlaczego? szkoda mi było poświęconego czasu tutaj.<br />
ale jednak nie...<br />
dlaczego?<br />
za dużo wspomnień. za dużo rozmyślania i zbyt dużo początków. a brakuje mi tego miejsca...<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
dla tych, którzy jeszcze pamiętają i by chcieli...</div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: large;"><a href="http://niebywanie.blogspot.com/">niebywanie.blogspot.com</a></span></i></div>
corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-78951849442935791542015-03-09T16:58:00.004+01:002015-03-12T13:55:57.572+01:00ponowne ucieczkiznów powoli się chowam. przechodzę w stan egzystencjalny, gdyż chcę uniknąć wszystkiego i wszystkich. nawet jego. a miało być dobrze, prawda? miało zacząć się powoli układać. a tymczasem, kiedy ponownie zapisuję wszystko od nowa, kiedy miałam nadzieję, że po długiej zimie w sercu wychodzę na prostą, znów upadam, sklejam popękaną skorupę przed światem, by mieć gdzie się po raz kolejny schować. przestały mnie cieszyć książki, ćwiczenia i dbanie o siebie - znów swoje smutki zapycham jedzeniem jak kiedyś <i>boję się, że znowu przytyję, <strike>jak kiedyś</strike></i> - niczego nie kontroluję. nawet czytanie wierszy nie jest już dla mnie takie sycące. żadne słowa mi nie pomagają. jestem taka... szara, nijaka. znowu. <i>znowu i znowu.</i>corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-49361643275592759882015-03-02T22:07:00.000+01:002015-03-04T23:03:24.106+01:00zamarznięte oczybył zimny, blady i pokryty szronem. w sumie... to był on nijaki. stał i
patrzył na mnie tymi swoimi nieprzeniknionymi oczami. a i one były
nienaturalne, wręcz powiedziałabym, że nieludzkie: niebieskie,
zlodowaciałe na wskroś. jego włosy unosiły się jakby na wietrze; plątały
się wzajemnie, sprawiając wrażenie zmartwionych, że zaraz odlecą lub połamią się na
miliony kawałków, kiedy puszczą siebie nawzajem.<br />
stał i patrzył na mnie. nie
wydobył z siebie żadnego dźwięku. nie widziałam nawet, czy jego klatka
piersiowa unosi się przy wdechu, a opada przy wydechu. nieistniejący w
moim zasięgu.<br />
cisza była przeraźliwa. krzyczała milionem potłuczonych
słów i przeszywała każdy skrawek mojego nieobecnego, przezroczystego
ciała. co się ze mną działo? czemu nie mogłam się ruszyć? chciałam do
niego podejść, ale nie byłam w stanie drgnąć choćby palcem. musiałam na
niego patrzeć.<br />
mijały minuty, godziny, dni... a my wciąż byliśmy
niematerialnymi posągami. zaś po kilku latach spadła na ziemię moja pierwsza
łza, a za nią kolejne. wypłakiwałam najczystsze strumienie oraz
jeziora tego świata. płakałam i krzyczałam. z ust zaczęła spływać krew
od poharatanych strun głosowych; z każdym wypowiedzianym wyrazem kawałki
ostrego lodu wbijały się coraz głębiej i głębiej. on mi to robił.<br />
to
jego cisza, jego pusty wzrok i sztuczna obecność mnie krzywdziły. robił
to specjalnie. nadrabiał swoją nieobecność niewidzialnym dotykiem,
który czułam kiedy zamykałam oczy.<br />
a ja swoje biedne, zmęczone od
patrzenia na niego oczy wciąż i wciąż torturowałam jego widokiem. chciałam
żeby był przy mnie. nie musiałabym wtedy na niego kierować swojego
wzroku, aby sprawdzić czy istnieje - czułabym ciepło jego oddechu na
policzku. nie musiałabym sięgać krzykiem po niego tak jak teraz gdy...<br />
...obudziłam
się mokra od potu i łez. serce waliło mi w pierś jak oszalałe, jakby
kowal właśnie wyrabiał nową maszynę pompującą krew, która również
odpowiedzialna była za wszelkie uczucia. może ten kowal chciał mi dać
nowe serce? może to ON chciał dać mi swoje, abym mogła spać spokojnie?<br />
położyłam się, zakryłam szczelnie kołdrą i wtuliłam w wilgotną, chłodną poduszkę. chłodną tak samo jak jego (nie)obecność.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data3.whicdn.com/images/165021107/large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://data3.whicdn.com/images/165021107/large.jpg" height="200" width="200" /></a></div>
corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-86902359979980703752015-03-01T20:50:00.001+01:002015-03-01T20:50:43.502+01:00<div class="text MV96YWFrY2VwdG93YW55XzExNDkw">
<i>"Jedynie samotność
jest w życiu człowieka stanem graniczącym z absolutnym spokojem
wewnętrznym, z odzyskaniem indywidualności. Tylko w pochłaniającej
wszystko pustce samotności, w ciemnościach zacierających kontury
świata zewnętrznego można odczuć, że się jest sobą aż do granic
zwątpienia, które uprzytamnia nagle własną nicość w rosnącym
przeraźliwie ogromie wszechświata."</i> - <span class="aut">Gustaw Herling-Grudziński</span></div>
<div class="text MV96YWFrY2VwdG93YW55XzExNDkw">
<br /></div>
<div class="text MV96YWFrY2VwdG93YW55XzExNDkw">
<strike><b><span class="aut">nigdy więcej, proszę... </span></b></strike></div>
<span class="label"></span>corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-77183519877926949002015-02-23T09:17:00.003+01:002015-02-28T15:35:07.174+01:00chodziłam razem z nią po galerii, gdyż chciała kupić sobie jakąś koszulę na urodziny swojego chłopaka. ja szłam za nią i od czasu do czasu tylko doradzałam, komentowałam. w końcu zaszłyśmy do księgarni. obie mamy wielką słabość do książek. wtem, buszując pomiędzy fantastyką a kryminałem, natknęłam się na mały dział z wierszami. tam ujrzałam zbiór wierszy "Dla Ciebie" wydany na walentynki. i wtedy od razu Ty pojawiłeś mi się przed oczami. pisałeś kiedyś wiersze, ja również pisałam. Ty lubiłeś i ja lubiłam je czytać. zaczęłam pobieżnie przeglądać. mała książeczka o wartości niecałych dziesięciu złotych w czerwonej twardej okładce. wzięłam ją i poszłam do kasy.<br />
<br />
spotkaliśmy się kolejnego dnia i poszliśmy na długi spacer. szliśmy ścieżką usypaną żwirem, zewsząd otoczoną wysokimi krzewami, które jeszcze nie zdołały się zazielenić. rozmowa na początku była swobodna, zupełnie nie obejmowała tematu o nas. zaszliśmy na molo i tam się zatrzymaliśmy. [...] chciałeś mnie przytulić, pocałować.<i> myślisz, że wszystko jest już w porządku? że od tak możemy zapomnieć i zacząć od nowa?</i> odwróciłeś się ode mnie, gdy to powiedziałam. [...] <i>jeżeli to Ty znowu zaczniesz traktować mnie jak śmiecia, to tym razem ja odejdę. chcę Ciebie czuć, rozumiesz? kocham Cię i chcę spróbować jeszcze raz. i mam tę świadomość, że możesz znowu odejść.</i> odpowiedziałeś nieco podniesionym głosem i znów się odwróciłeś. ja milczałam przez pewien czas. nie miałam pojęcia co powiedzieć, jakie słowa wypuścić z moich ust. z torebki wyciągnęłam zbiór wierszy, który wczoraj kupiłam i dodałam do niego kilka swoich słów, podałam Ci go. <i>tylko nie miej do mnie pretensji, jeśli nie zacznie nam się od razu układać, dobrze? </i>kiedy to usłyszałeś uśmiechnąłeś się jak nigdy. tuliłeś mnie do siebie po dwóch miesiącach stracenia, a ja chciałam się rozpłakać.corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-16091079056032120782015-02-18T14:36:00.005+01:002015-02-18T14:36:56.576+01:00jadę wypocząć. odetnę się na jakiś czas od wszystkiego co związane z moim miastem. do niedzieli wyłączę swój umysł, wyczyszczę go i zresetuję od a do z. nie będzie w nim nic. prócz jednego. Ciebie. w piątek się widzimy po kilku tygodniach rozłąki - i to w każdym znaczeniu tego słowa. wykańczasz mnie, ale jednocześnie jesteś lekarstwem na brak sił. <i>kochaj mnie...</i>corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-19378347541174348762015-02-15T23:46:00.001+01:002015-02-15T23:46:01.762+01:00jejku, tak wiele rzeczy się zmienia - totalny obrót wszystkich moich sprawunków o sto osiemdziesiąt stopni! dlatego mnie tak mało tutaj. sama za sobą już powoli nie nadążam i nawet nie wiem za co mam się zabrać. od czego zacząć składać literki.<br />
<br />
może napiszę dzisiaj parę słów o Tobie... lgniemy ku sobie. mimo wszystko znów nas ciągnie. chociaż czasem tak naprawdę nie chcę, bo wiem z czym to się wiąże. a za kilka dni się zobaczymy. nie wiem co mam Ci powiedzieć, jeśli chodzi o nas. boję się tego spotkania i boję się moich uczuć. Boże, to wszystko jest takie pojebane... moje myśli nawet takie są. chcę związać ten jeden koniec z końcem, mnie z Tobą lub mnie z Tobą całkowicie rozwiązać. ale czy umiałabym tak? dlaczego ten wybór nie może być taki prosty? czym im bardziej nam zależy, to tym gorzej jest zdecydować? dlaczego już nie czuję tej słodkiej mięty? przez moje własne, nieznane mi uczucia zapadam się w sobie, topię w szarobrązowym bagnie. zmieszałam się z nim. <i>ratować czy utonąć?</i><br />
<br />
wciąż mam przed oczami obrazy słodkich pocałunków. ten nagi dotyk. przeplatanie się wraz z kołdrą mokrą od potu. proszę Cię, <b>ulżyj mi</b>.corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-22597846397587463492015-02-07T13:44:00.001+01:002015-02-07T13:44:30.853+01:00lsenLeżałam na trawie świeżej niczym rosa przed pojawieniem się pierwszych
promieni słońca. Starałam się jak najbardziej realnie wyobrazić sobie
delikatnie kłucie, zapach oraz kolor. Te trzy rzeczy były tak
przezroczyste jak jedna z najczystszych wód na ziemi; czyli nie czułam i
nie widziałam niczego.<br />Zewsząd otaczała mnie dzika natura. Odgłosy
zwierząt jeszcze nigdy nie były mi tak bliskie jak w tamtym momencie.
Jeleń spokojnie pasł się na pobliskiej polanie, lisica karmiła swoje
kilkudniowe dzieci, zające hasały i ganiały się beztrosko. Wszystko
dookoła tętniło życiem. Swoim własnym życiem, porządkiem pierwotnego
świata. Nikt ani nic nie zakłócało naturalnej kolejności rzeczy.<br />On
podszedł niezauważalnie niczym duch. Nie musiałam otwierać oczu,
żeby zobaczyć, że pochyla się nade mną i przygląda. Po prostu wiedziałam, czułam
całą sobą, że był blisko mnie. Łączyła nas szczególna więź, której nikt
nie był w stanie zrozumieć. Dlaczego? Bo on istniał tylko w mojej
głowie.<br />Położył się obok mnie. Nie spojrzał na mnie, nie zerknął. Po
prostu ułożył się kilka centymetrów ode mnie i zamknął oczy. Nie
musieliśmy ze sobą rozmawiać, żeby siebie rozumieć. Dlatego tak bardzo
łaknęłam, pragnęłam jego obecności nawet, jeśli nie była ona realna.
Robił ze mną rzeczy, które pragnęłam, był zawsze wtedy, kiedy tego
potrzebowałam, dawał mi to, co było w danym momencie konieczne dla
mojego ciała lub umysłu - bez wymiany choćby jednego słowa. Wystarczyło
samo spojrzenie. Jednak to wszystko czułam tylko przed swoimi oczami.<br />Chwycił mnie za rękę i uniósł ją do swoich ust.
Zaczął mnie po niej całować. Przyjemne mrowienie rozsypało się po moim
ciele jak malutkie diamenciki na ciele bogatej kobiety, która osiąga orgazm poprzez rzeczy materialne, błyszczące i drogie. Całowanie
było również jak dobre, niezdrowe jedzenie: kiedyś jesteś głodna i nienasycona i
spróbujesz chcesz więcej i więcej, gdyż sprawia Ci to przyjemność.<br />
Jego pocałunki stawały się coraz
bardziej łapczywe i erotyczne. Doszłam do momentu, w którym chciałam
jeszcze więcej mimo, iż nie był to odpowiedni czas ani miejsce na
jakiekolwiek zabawy cielesne. W związku z tym upajałam się jedynie
czerwonymi, mokrymi śladami na mojej dłoni.<br />Nagle usłyszałam ujadanie
psa. Psa mi znajomego i zaprzyjaźnionego. Szczek był coraz bliżej mnie.
Nie chciałam otwierać oczu i wyrywać się z błogiego stanu, ale no
cóż... Nie można ignorować jakiegokolwiek niepokojącego Cię dźwięku.<br />Otworzyłam jedno oko. Ujrzałam mojego psiaka po prawej.<br />Otworzyłam
drugie oko. Mój psiak lizał mnie po ręce. Ja leżałam na swoim łóżku ze
słuchawkami w uszach. Dźwięki natury zawarte w piosenkach Wardruny
przeniosły mnie do mojej podświadomości. Poczułam jak zalewa mnie fala
gorzkiej rozpaczy. Zamknęłam oczy z nadzieję, że znów uda mi się zasnąć
półsnem.corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-43547520202284889072015-02-01T20:49:00.002+01:002015-02-01T20:55:00.903+01:00niebywanienigdy bym się nie spodziewała, że sprawy przybiorą taki obrót. w sumie, to mogłam się tego spodziewać, ponieważ takiej miłości nigdy się nie zapomina; nieważne ile czasu minie, ile łez zostanie wylanych i ile kilometrów będzie dzielić - to nigdy nie będzie mieć tak naprawdę znaczenia. miłość na zawsze pozostanie miłością.<br />
<br />
nasze wiadomości coraz częściej zawierają czułe słówka, które przeplatane są jedyną w swoim rodzaju rosą i wilgotnością. gdziekolwiek pójdę - czy na zajęcia, czy na siłownię, czy na spacer z psem - mam przed oczami nas otulonych pierzyną niespełnionych od prawie dwóch miesięcy pragnień. rozchylone płatki rozkoszy, spiralna droga po schodach w dół, aż do uśpionej rozkoszy. tak bardzo zaniedbane ciała potrzebują dużo uwagi, dotyku i pocałunków. czy będzie nam to dane w najbliższym czasie? mam taką nadzieję, gdyż ogarnia mnie coraz większa słabość do Ciebie. nie tylko ciągnie mnie do Ciebie pod względem fizycznym, ale tęsknię za delikatnymi muśnięciami Twoich słodkich słówek, zwykłych <i>dzień dobry kochanie</i> lub <i>dobranoc, słodkich snów</i>. i jeszcze to ciepło, ten gorąc, który nas ciągnął i nadal do siebie ciągnie. nie umiem tego ubrać w słowa. ale to nawet lepiej. nie wszystko musi zostać ujawnione. nawet poprzez słowa.corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-19923019312578191982015-01-26T21:55:00.001+01:002015-01-27T19:06:11.039+01:00niemocnie chciałam Ci dzisiaj zapłakać w Twój czarny płaszcz. chciałam pokazać,
że jestem silna bez Ciebie. chciałam być pewna siebie w Twoim
towarzystwie. chciałam udawać, że jestem w stanie bez Ciebie żyć.
chciałam być pewna, że będę w stanie dzisiaj podjąć decyzję.<br />
<br />
<br />
<br />
i udało mi się. tylko nie zapłakać...corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-9194774456901877742015-01-25T10:02:00.000+01:002015-01-25T10:02:44.654+01:00chaosciągle kłótnie. jakieś sprzeczki. chaos, rozpierdol i płacz. nic innego mi ostatnio nie towarzyszy. kładę się spać z oczami mokrymi i zaczerwienionymi od płaczu, a wstaję z jeszcze bardziej przekrwionymi i zapuchniętymi. totalny brak sił i zmarznięte dłonie. w dodatku nerwy i stres, który wisi nade mną. wszystko jest spięte. ja jestem spięta. ludzie stoją nade mną, wymagają niewiadomo czego i krzyczą, wiercą dziury w moim murze, który zbudowałam, by mieć choć troszkę ciszy i spokoju. tak samo jak ja, upada i on.<br />
<br />
zima znowu przyszła. śnieg od dwóch dni sypie za oknem i przykrywa wszystko bielą. cieszę się tą bielą. jest to jedyna rzecz do tej pory, która mnie uspokaja i pozwala choć w pewnym stopniu się wyciszyć, zrelaksować. daje siłę na działanie. <i>chcę w końcu zacząć żyć dla siebie, wiecie?</i>corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-90493966205811733182015-01-24T10:41:00.002+01:002015-01-24T10:41:32.233+01:00nicchciałam Ci napisać <i>kochanie</i>...<br />
<span style="font-size: x-small;">ale nie, bo to już zamknięte; jeśli nam dane to będziemy jeszcze razem.</span>corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-82489851780477243522015-01-15T22:05:00.002+01:002015-01-19T08:57:01.776+01:00.pierwszy raz od jakiegoś czasu łzy cisną mi się do oczu. pieką mnie, są zaczerwienione i zaszklone. ale to nie z obecnego stanu. no, może wszystko co świeże, jeszcze nie zagojone ma wpływ na dzisiejsze łzy. jednak czarę goryczy przelało poczucie samotności i zobojętnienia, które widzę, a którego nie ma tylko z jego strony. tylko tamto już nie wróci...<br />
brakuje mi rozmów. brakuje mi wina, truskawek z bitą śmietaną i zdrętwiałych palców od wystukiwania na klawiaturze. brakuje mi kogoś, kto był w pewien sposób zbliżony do moich lat, z kim mogłam porozmawiać prawie na każdy temat, zrelaksować się, pośmiać, popłakać wspólnie. wiem, że ja nie zawsze byłam fair, ale chyba każdy potrzebuje czasem pewnego odosobnienia, prawda? żeby móc o czym później rozmawiać. a teraz mimo, iż mogłoby być o czym pomówić, wymienić się to... jest cisza. cisza (nie)chciana. lub są pytania, ale nie pasuje pytać. albo... albo... albo, no właśnie. nie ma nic. suchy język w gardle, zimne palce na klawiaturze.<br />
brakuje mi zrozumienia. tych wkurwiających wiadomości w nocy i nad ranem. o nieodpowiedniej porze. brakuje mi kobiety. dojrzałej, inaczej patrzącej na świat, obecne sprawy; kogoś, kto pod pewnymi względami jest bardziej doświadczony ode mnie i potrafi objąć skrzydłami, bo ja <i>mała i głupia</i> jestem. <b>gówniara</b>. tylko to wszystko przeminęło z wiatrem. wychodzi na to, że nie zostało już nic, prócz moich obecnych łez. <i>bo wracają wspomnienia</i>. czuję samotna zewsząd. czasem może atakowana. a każda ledwo rozpoczęta rozmowa składa się z niemych skinięć głową <i>mhm</i> oraz nieskładnym pokazywaniem pazurków i kłów. męczy mnie to. tylko na ten moment nie umiem inaczej. tylko ja wiem, że już chyba nie będzie inaczej - tak jak kiedyś.<br />
ogólnie rzecz biorąc to zostałam sama w tym całym gównie. trochę z własnej woli (?), trochę nie z własnej. bo chciałam pomyśleć o sobie, bo myślałam, że tak będzie lepiej. i tej jednej rzeczy nie żałuję. zaś druga mnie czasem nurtuje, wyrywa serce z wyblakłej piersi. i to wcale nie on <span style="font-size: x-small;"><strike>przynajmniej w pewnym stopniu</strike></span>.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
weekend w Krakowie.</div>
corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-48886617022036734112015-01-12T21:34:00.000+01:002015-01-12T21:34:11.850+01:00zapaśćjestem, kurwa, żałosna. widzę w sobie beznadziejność w każdym calu, każdej żywej cząsteczce, przemieszczającej się po całym ciele. pojedynczym włosie, starej białej bliźnie lub siniakach na rękach. jestem nikim. w moim domniemaniu zataczam się w stan skrajny, w którym ledwo stąpam po niewidocznej granicy. drapię się po ciele, jakbym chciała pozbyć się bladej powłoki bezsilności. próbuję odetchnąć wolno tańczącą nocą, ale świeże rany nie pozwalają mi na jakiekolwiek ruchy. tak samo krzyczę, wrzeszczę na całe gardło, aż z krtani do moich ust spływa żelazna czerwień. zatkana przez nią tchawica przestaje powoli funkcjonować. rozpadam się kawałek po kawałku. samotność, orgazm, ślepy dotyk i udawane nie-życie. przez to moje dni zlewają się w szarość. gdzieś tam małe szczegóły zostały zgubione w ogniu, tlącym się nieśmiało.<br />
nie mam żadnej motywacji, siły do dalszej walki o swoje marzenia, o siebie. chciałabym się rozpłakać, znów móc policzyć każdą łzę z osobna, aby wiedzieć, ile zniosłam od ostatniego płaczu. ale nie umiem. jestem zupełnie pusta i wyprana z uczuć.corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-70889167949836837002015-01-11T14:03:00.003+01:002015-01-11T19:57:46.100+01:00zimne nocezapach leśnych kwiatów unosi się w całym mieszkaniu. non stop przypomina o złocistych łąkach, zielonych lasach, wartkiej wodzie. beztrosce. mam w sobie wielki niedobór spokoju i promieni słonecznych. brakuje mi miętowej ciszy, która zewsząd otaczała mnie, kiedy leniuchowałam we wakacje w domku letniskowym nad jeziorem. miejsce jak z bajki. miejsce obecnie nieosiągalne i bardzo odległe. i tak siedzę sobie teraz, delektuję uzależniającym smakiem kawy i marzę, aby wszystko choć na chwilę stało się proste. mało skomplikowane. bo sobie ostatnio nie radzę. bo brak mi siły. nie umiem się w sobie zebrać. łamię najprostsze postanowienia jakie sobie zarzuciłam. no bo... nie chcę nienawidzić swojego ciała; nie chcę tak łatwo się poddawać i nie chcę tak łatwo rozklejać się psychicznie, kiedy muszę być twarda. potrzebuję mocnego bodźca, aby się wynurzyć z mętnej wody, która zachodzi moje ciało w zimne noce.<br />
<br />
nagle z moich zamyśleń wyrywa mnie głos taty: <i>jak będziemy w Krakowie to musimy przejść się do Hard Rock Cafe na piwo</i>. uśmiecham się pod nosem na tę myśl. brakuje mi alkoholu. tylko w nieco większej ilości.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">przyszły weekend spędzę w Krakowie. nie mogę się doczekać.</span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">może ktoś, kto tam mieszka, zechce się spotkać?</span></div>
corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-74610987433291682022015-01-07T20:16:00.003+01:002015-01-07T22:03:52.053+01:00przyjęłam własny loschciałam coś napisać, naskrobać po swojemu. jednak żadne sensowne wątki na myśl mi nie przychodzą. wszystko toczy się swoim wyznaczonym rytmem. przyjęłam na siebie los i rzeczy, które są już z góry zaplanowane. pogodziłam się z własnymi decyzjami i teraz wiem, że były one słuszne; nie łatwe, ale słuszne. w każdym dniu będę wypatrywać Ciebie, nas kiedy to wspólnie uczyliśmy dzisiejszego świata. w tym czasie nie było żadnego zła, w tym, co tworzyliśmy. każda rzecz była piękna, gdyż posiadała cząstkę naszych serc. a teraz? teraz idziemy osobno, serce rozkłada się osobno, jednak nasze ścieżki wciąż w pewnym stopniu nachodzą na siebie i łączą. świadomie to wszystko robimy, aby całkowicie nie utracić naszych fundamentów. nie nienawidzę Cię. i nie chcę nienawidzić siebie. dlatego jesteśmy wplątywanie pomiędzy własne życia. bo chcemy. mimo wszystko nie umiemy bez siebie żyć. nie ważne w jak mocno płonie ogień. po prostu musimy... i wiesz, że się z tego cieszę? moje serce nie wytrzymałoby całkowitej utraty Ciebie. zbyt wiele mnie nauczyłeś, zbyt wiele pokazałeś i dotykałeś; pomogłeś poznać moje własne ciało, zaznaczyłeś na mapie komórkowej pewne niewidzialne ścieżki. zatrułeś moją fizyczność pragnieniem, które płonie, chcąc więcej i więcej. ale przynajmniej wiem, że dzięki temu mogę normalnie żyć; mogę na nowo nauczyć się żyć i pragnąć. kiedyś tam. w przyszłości...<br />
<br />
<i>ale życie jest nieprzewidywalne, prawda?</i><br />
<i>może znów nas kiedyś całkowicie splecie? </i>corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-67995315220562743072015-01-01T13:21:00.001+01:002015-01-01T13:21:19.009+01:00please, be goodnie będzie żadnego podsumowania i nie będzie żadnych postanowień, gdyż już dawno przestałam się w to bawić. chciałam tylko prosić, żeby było lepiej; nie chcę więcej płakać z bólu, z przykrości i smutku. nie chcę przejmować się, co będzie jutro, pojutrze, za miesiąc, rok... nie chcę przejmować się innymi ludźmi - co powiedzą, pomyślą. chcę spokojnie sobie żyć, nikomu nie zawadzając. jeśli trzeba będzie to sama, ale spokojnie. <i>choć troszkę beztroski</i>.corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-44895221079309887952014-12-29T23:54:00.000+01:002014-12-31T12:07:50.861+01:00skubanienie mogę zasnąć kolejną noc. dlatego męczę oczy przed laptopem i przeglądam poprzednie strony. nie tylko te, które zostały zapisane, bo są jeszcze takie, które napatoczyły się po drodze, a leżą gdzieś tam puste. i gubię się w tym wszystkim. nie takiego zakończenia tej bajki chciałam. nie planowałam sobie, że przestanę kochać. <i>skoro nie kochałaś to powinnaś czuć ulgę</i>. tylko tutaj nie ma żadnej ulgi. ciężar z serca nie został strącony. skubię poranioną i zakrwawioną dolną wargę i skupiam się na bólu, który daje mi przyjemność <strike>jedyny, który mnie pociąga</strike>. zakończyłam coś, co prawdopodobnie z mojej strony nie miało już szans się rozwinąć; coś, co było (jest?) mi drogie. serce wciąż rozpada się na kawałki i bezsilnie szuka czegoś, co mogłoby je poskładać. jestem tak kurewsko głupia. jestem taka pusta... odrzuciłam miłość, a teraz szukam czegoś, co mogły uzupełnić pustkę po niej. pragnę czegoś, co pomoże mi uśmierzyć ból zepsutego serca. dlatego tak właśnie wędruję i skubię ciało, by zwrócić na siebie uwagę. ale mnie wcale nie widać. nie widać, bo nie wychodzę tylko stukam w klawisze od klawiatury laptopa. łudzę się, że ktoś litościwie zauważy małą, szarą dziewczynkę o pospolitym nicku, która zgubiła się pomiędzy białym kolorem i czarnym. i po chuja ja się łudzę, zamiast wziąć się w garść? nie umiem. tak, łatwo to powiedzieć/napisać - n i e u m i e m. sama podnieść się nie umiem... i to chyba jest kolejny powód moich poszukiwań: potrzebuję pewnego bodźca w postaci człowieka, który pomoże mi się odbić od dna. zaś dalej płynąć powinnam już sama. tylko to ja powinnam znaleźć tego człowieka. sama. muszę. znaleźć. jak, skoro nie wychodzę? brak ludzi, brak miejsc.<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<i>wszystko takie chaotyczne</i><br />
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b>30.12.2014</b>;</div>
<div style="text-align: left;">
jestem zagubiona w swoich myślach i uczuciach. wiem jednak, że to minie. muszę po prostu na powrót nauczyć się żyć samodzielnie. uczucie pustki z czasem się zmniejszy i nie będzie tak dokuczać. to nie to, że nie dorosłam do pewnych rzeczy w życiu. po prostu doszłam do momentu, w którym powinnam zająć się sobą i pomyśleć o sobie. w ostatnim czasie zbytnio skupiałam się na osobach wokół mnie. zadręczałam się tym, co oni sobie pomyślą, co powiedzą lub że za bardzo będą ingerować w moje prywatne życie. jednak w końcu doszłam do tego, że jest to bez sensu. pora być małą egoistką by zadbać o siebie. i zadbam. i dam sobie radę. jeśli będzie trzeba - sama.<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;"><a href="https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Ti29LJxvdw8" target="_blank"><i>the xx - together</i></a></span></div>
</div>
</div>
corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-53867263266180924012014-12-28T11:03:00.000+01:002014-12-28T11:03:09.856+01:00zakrętytak sobie błądzę w strumieniach bitów i bajtów. standard oklepany. ale gdzieś tam zawsze z kimś znajdzie się wspólny język. czasem trafi się ktoś z kim na kilka minut oderwie się od rzeczywistych rozmów.<i> mówię sama do siebie nie otwierając ust</i>. mimo tylu liter, które automatycznie łączą się ze sobą, to jest jakoś pusto i nie ma o czym pisać.<br />
<br />
chciałabym wyjść do ludzi. spotkać się z kimś, usiąść przy dobrym białym winie i rozmawiać. o wszystkim i o niczym. poznać kogoś nowego, otworzyć się na świat i poczuć się swobodnie. <i>stopiłam się wraz ze ścianami</i>. brakuje tego błądzenia pomiędzy nieśmiałymi spojrzeniami i niepewnymi ustami. brakuje mi pełni życia.corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-56751028555771026132014-12-23T23:23:00.003+01:002014-12-26T10:26:23.972+01:00początkigodzina dwudziesta pierwsza. schodzę z psem pod blok, a tam stoisz Ty. jak zawsze punktualny. idziemy oboje na długi spacer. na początku rozmowa jest swobodna, a jej głównym tematem są nasze ostatnie dwa dni. przechodzimy przez ulicę. pustki są wręcz nienaturalne.<br />
po chwili mówię, że <i>nie wiem co mam robić</i>. patrzysz na mnie i mówisz, że Ty tym bardziej nie wiesz. ciągle rozmawiamy. są wyrzuty, są żale, są złości i słowa, które nigdy nie zostały wypowiedziane światu. wiesz, że lepiej nam się rozmawia, ze świadomością, że nie jesteśmy razem? przynajmniej takie jest moje odczucie. dziwnym trafem jestem w stanie dużo więcej Ci powiedzieć...<br />
<br />
[...] godzina dwudziesta druga dwadzieścia. moją codzienną trasę przeszliśmy o półtorej godziny dłużej niż ja sama zwykle. siedzimy na ławce pod blokiem. pies biega i szaleje, próbując rozśmieszyć mnie wtedy, kiedy chcę być jak najbardziej poważna. <i>chcesz nam dać jeszcze czas?</i> słyszę po dłuższej chwili milczenia. kiwam ostrożnie głową. <i>dam nam jeszcze jedną szansę. tylko zaczniemy od nowa, od zera. będziemy budować fundamenty tak jak wtedy, kiedy się poznaliśmy, rozumiesz? trzeba od nowa zbudować przyjaźń, zaufanie... ale jeszcze jedno: nie będziemy do niczego zobowiązani. życie płata różne figle. jeśli pojawi się ktoś trzeci u Ciebie albo u mnie, to nie chcę żadnych niedomówień, kłamstw czy żalu. zaczynamy od poziomu pierwszego. </i><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">są słowa, które wypowiadamy pod wpływem złości. jednak są również słowa, które mówimy świadomie pod wpływem złości, aby zranić - zadać cios poniżej pasa. te drugie są zdecydowanie gorsze... ale jeszcze gorsze w tym wszystkim jest to, że człowiek od razu umie odróżnić jedne od drugich.</span><i> </i>corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-36233009707017753412014-12-21T17:55:00.003+01:002014-12-23T16:06:06.988+01:00połamanei nie ma już nas.<br />
serce zdecydowało.<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<strike><i>ale czy na pewno?</i></strike></div>
corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-52335855359691794632014-12-20T16:40:00.000+01:002014-12-20T17:10:25.445+01:00nieskładnia<div dir="ltr">
nieskładnia własnego ciała.<br />
potencjalne obrzydzenie na każde nagie zerknięcie w stronę lustra.<br />
pierwsze
słabości zakrywają oczy pod warstwą braku własnej akceptacji,
sprawiając że znów siebie nienawidzę. nienawidzę swojego ciała. własne
małe powstania, które w większości zakończyły się porażką są pretekstem
do sztucznego zapychania. byleby na chwilę zapomnieć, a potem mieć
wyrzuty sumienia, że powoli doprowadzam się do stanu, w którym skóra się
rozrywa.</div>
<div dir="ltr">
to się znowu zaczyna dziać: dwa w jednym. <i>nieszczęścia chodzą parami.</i> krwawienie i rozrywanie. przecinanie i zapychanie.<br />
<br />
hej, podeszłabyś ze mną jutro do psychologa, o którym mówiłaś?<br />
<i>jasne. [...]</i><br />
okej, dziękuję bardzo.<br />
<i>nie ma za co. :*</i><br />
<br />
po raz kolejny stchórzyłam. skłamałam żeby nie iść. od zawsze miałam jakieś dziwne uprzedzenie do psychologów i psychiatrów (a ja kimś takim chciałam - nadal chcę - być). a teraz jakoś nie umiem się przełamać, by pomóc samej sobie. by dowiedzieć się co jest ze mną nie tak. no bo w sumie... to znowu jest gorzej. doszły problemy z jedzeniem. wciskam tanie wymówki byleby nie iść do szkoły. zaczynam bać się ludzi. ale najbardziej zaczynam się bać siebie, gdyż nie wiem co się ze mną dzieje.<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<strike><i>stopniowa utrata samej siebie. kosztem Ciebie.</i></strike></div>
</div>
corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6798860403899832522.post-11527467261848292632014-12-15T18:19:00.002+01:002014-12-16T17:01:04.833+01:00ciszanos zatkany, oczy zapuchnięte i czerwone. w rękach trzymam kubek z zimną już herbatą. poczucie winy zaczyna momentalnie wzrastać i pogłębiać się, od tak. <i>wszyscy się poprawiają, tylko nie nasza córka</i>. te słowa odbijają się echem w mojej głowie. <i>proszę, to jest to Twoje "jakoś to będzie"</i>.<br />
<br />
wybacz Tato, że nie jestem taka jaką byś mnie chciał; wybacz, że nie spełniam żadnych Twoich oczekiwań. ta cisza, która wisi między nami jest jeszcze bardziej przykra niż krzyki i płacz, które towarzyszyły nam w takich sytuacjach jak dzisiejsza. tylko jeden fragment się nie zmienia, zostaje taki sam: mój płacz. mój bezsensowny płacz pod gorącą wodą. z jednej strony to nic nowego, ponieważ nie umiesz okazywać uczuć i nie umiesz zrozumieć uczuć innych osób. jesteś kurewsko prostolinijny, szorstki. nie mam Ci nic więcej do powiedzenia. nie chcę rozczarować Cię po raz kolejny. pozwól mi samej o sobie decydować - o swoim człowieczeństwie i o swoim byciu.<i><br /></i>
<br />
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<i>21:30;</i></div>
<div>
to jest niepojęte, wręcz przerażające jak płacz może wykańczać ciało. trzęsę się w środku, bo nie wiem, czy uda mi się powstrzymać. nie jestem pewna, czy będę w stanie spokojnie gładzić swoje ręce. to znów staje się silniejsze ode mnie. znów boli. a krwawić może dopiero zacząć... </div>
corsethttp://www.blogger.com/profile/02898436187461437635noreply@blogger.com11