24 września 2014

niezaspokojony ból

dni już zdecydowanie zaplotły warkocz z zimnym wiatrem i powietrzem. gdziekolwiek pójść to czuje się ten chłodzący oddech na karku, ramionach, nogach - wszędzie. przez to ludzie się spieszą, żeby rozgrzać swoje kostniejące ciała. biegnąc za szybą patrzę na nich, skupiając się jednocześnie, żeby nie zgubić tempa. dlaczego tak bardzo chcą zatrzymać ciepło? poprawiam prawą słuchawkę żeby mi nie wypadła. piętnaście minut mam już za sobą - jeszcze pięć, a potem przechodzę do ćwiczeń. wszystko mnie boli. ale to jest przyjemy ból, bo mam świadomość, że żyję; że coś ze sobą robię; że to jest czas mojego relaksu. tak samo jest z zimnem. lubię je, bo wtedy ciepło staje się bardziej upragnione i przyjemne, kiedy wchodzi się z pola do jakiegoś budynku, pomieszczenia, domu. wtedy herbata staje się smaczniejsza, jej aromat jest wyraźniejszy. wtedy książka jeszcze bardziej ciągnie i cieszy; szczególnie wieczorem, kiedy jest się zmęczonym i szuka się swojego chwilowego miejsca. ale i wtedy wszystko wraca - to co złe i przykre. i cholernie boli. każde kolejne słowo zalewa się bladoczerwoną krwią i spływa po srebrnych końcach przyjemności, która boli, ale jest wciąż niezaspokojona. i chciałoby się więcej. jeszcze więcej! jednak zaraz przed kolejną falą srebrzystych kuleczek coś Cię powstrzymuje... odkładasz przyjemność na bok. a to nie coś tylko ktoś. a ten ktoś, już dawno nie istnieje w Twoim życiu...

14 komentarzy:

  1. Zdecydowanie wszystko jest przyjemniejsze, gdy wróci się do domu z przemarzniętym ciałem. I wtedy jak przyjemnie obserwuje się ten deszcz/wiatr/mróz zza szyb swojego ciepła.
    Szkoda tylko, że ta jesień wzbudza trak ogromną melancholię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem jak Ty, ale ja tam tą melancholię lubię.

      Usuń
    2. w stopniu odpowiednim jest dobra. Ale gdy go przekracza-człowiek może się już tak łatwo z niej nie pozbierać.

      Usuń
    3. heh, nie wiem jak Ty, ale ja akurat we wakacje miałam taki stan...

      Usuń
    4. serio ? ja zdecydowanie na przełomie jesieni/zimy, gdy już zdążę porządnie zmarznąć i się rozchorować.

      Usuń
    5. kurcze, ja to ostatnio byki sadzę w pisaniu... "nie wiem jak Ty" dwa razy. :P coś ostatnio rozkojarzona jestem...

      zazwyczaj to dopada w najmniej niespodziewanym momencie. jesień/zima to już chyba standard.

      Usuń
  2. Dlatego lubię jesień, bo dzięki niej potrafię docenić słońce w swoim życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, wtedy wszystko o ciepłe docenia się o wiele bardziej.

      Usuń
  3. Zgadzam się, wszystko wydaje się intensywniejsze, mocniejsze kiedy wracamy w takie dni do domu..
    Lubię takie jesienne wieczory, te melancholijne. Nawet te smutne, kiedy cholernie boli. Jesień ma w sobie coś wyjątkowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, mimo wszystko - bólu, łez, zimna, czasem samotności - jesień jest wyjątkowa.

      Usuń
  4. A ja właśnie dlatego nie lubię jesieni, przez to zimno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to już kwestia gustu, prawda? ja właśnie za tę odmienność ją lubię.

      Usuń
  5. Takie dni chyba sprzyjają przemyśleniom i ludzie są jakby smutniejsi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. smutniejszy, bo nad wszystkim rozmyślają; nad ty, co przykre...

      Usuń