7 lutego 2015

lsen

Leżałam na trawie świeżej niczym rosa przed pojawieniem się pierwszych promieni słońca. Starałam się jak najbardziej realnie wyobrazić sobie delikatnie kłucie, zapach oraz kolor. Te trzy rzeczy były tak przezroczyste jak jedna z najczystszych wód na ziemi; czyli nie czułam i nie widziałam niczego.
Zewsząd otaczała mnie dzika natura. Odgłosy zwierząt jeszcze nigdy nie były mi tak bliskie jak w tamtym momencie. Jeleń spokojnie pasł się na pobliskiej polanie, lisica karmiła swoje kilkudniowe dzieci, zające hasały i ganiały się beztrosko. Wszystko dookoła tętniło życiem. Swoim własnym życiem, porządkiem pierwotnego świata. Nikt ani nic nie zakłócało naturalnej kolejności rzeczy.
On podszedł niezauważalnie niczym duch. Nie musiałam otwierać oczu, żeby zobaczyć, że pochyla się nade mną i przygląda. Po prostu wiedziałam, czułam całą sobą, że był blisko mnie. Łączyła nas szczególna więź, której nikt nie był w stanie zrozumieć. Dlaczego? Bo on istniał tylko w mojej głowie.
Położył się obok mnie. Nie spojrzał na mnie, nie zerknął. Po prostu ułożył się kilka centymetrów ode mnie i zamknął oczy. Nie musieliśmy ze sobą rozmawiać, żeby siebie rozumieć. Dlatego tak bardzo łaknęłam, pragnęłam jego obecności nawet, jeśli nie była ona realna. Robił ze mną rzeczy, które pragnęłam, był zawsze wtedy, kiedy tego potrzebowałam, dawał mi to, co było w danym momencie konieczne dla mojego ciała lub umysłu - bez wymiany choćby jednego słowa. Wystarczyło samo spojrzenie. Jednak to wszystko czułam tylko przed swoimi oczami.
Chwycił mnie za rękę i uniósł ją do swoich ust. Zaczął mnie po niej całować. Przyjemne mrowienie rozsypało się po moim ciele jak malutkie diamenciki na ciele bogatej kobiety, która osiąga orgazm poprzez rzeczy materialne, błyszczące i drogie. Całowanie było również jak dobre, niezdrowe jedzenie: kiedyś jesteś głodna i nienasycona i spróbujesz chcesz więcej i więcej, gdyż sprawia Ci to przyjemność.
Jego pocałunki stawały się coraz bardziej łapczywe i erotyczne. Doszłam do momentu, w którym chciałam jeszcze więcej mimo, iż nie był to odpowiedni czas ani miejsce na jakiekolwiek zabawy cielesne. W związku z tym upajałam się jedynie czerwonymi, mokrymi śladami na mojej dłoni.
Nagle usłyszałam ujadanie psa. Psa mi znajomego i zaprzyjaźnionego. Szczek był coraz bliżej mnie. Nie chciałam otwierać oczu i wyrywać się z błogiego stanu, ale no cóż... Nie można ignorować jakiegokolwiek niepokojącego Cię dźwięku.
Otworzyłam jedno oko. Ujrzałam mojego psiaka po prawej.
Otworzyłam drugie oko. Mój psiak lizał mnie po ręce. Ja leżałam na swoim łóżku ze słuchawkami w uszach. Dźwięki natury zawarte w piosenkach Wardruny przeniosły mnie do mojej podświadomości. Poczułam jak zalewa mnie fala gorzkiej rozpaczy. Zamknęłam oczy z nadzieję, że znów uda mi się zasnąć półsnem.

6 komentarzy:

  1. Przeniosłam się w tamto miejsce... magia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo zamierzałam napisać...Przeniosłaś nas w swój (piękny) świat...

      Usuń
  2. To było cudowne, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sny, wyobrażenia toczone w głowie, historie które sami sobie opowiadamy... to drugie życie, a może i trzecie, czwarte, toczone równolegle przez naszą duszę...poza materią, poza tym co namacalne w dosłowności. I jak ocenić, który ze światów jest prawdą dla naszego serca?
    Choć ten opis akurat przywiódł do mnie całkiem namacalne i realne wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Magia. Niebezpieczna magia. Tak czarując łatwo stracić z oczy rzeczywistość i szanse, jakie nam daje. I łatwiej przychodzi niedocenianie, krytykowanie i rozczarowywanie się codziennością.
    Jednak jak się oprzeć pokusie uciekania w świat fantazji? Nie da się.

    OdpowiedzUsuń