dojechaliśmy tramwajem pod galerię (przez całą drogę praktycznie się nie odzywałam tylko patrzyłam w okno - czy ja nadal kocham? nasuwało się to pytanie przeciwko mnie, przeciwko mojemu sercu), poszliśmy na zakupy, na autobus i do Ciebie do domu. usiedliśmy na łóżku. każde z nas osobno
jakiś czas temu przestaliśmy być parą w swoim wieku. zestarzeliśmy się i nie ma już takiego kontaktu jak między nastolatkami, czyli jak między nami. i ta przyszłość przytłacza jak skurwysyn. a ja nie chcę o niej myśleć, bo znowu przestaliśmy skupiać na teraźniejszości. zauważyłem, że jesteś trochę jak mężczyzna: czasem potrzebujesz czułość, a czasem przestrzeni i odległość. tym razem potrzebowałam tego drugiego. i potrzebowałam (nadal potrzebuję) domu. wiesz, tak naprawdę nie miałam ochoty tutaj przyjeżdżać. wolałam zostać w domu, ale musiałam. nie chciałam Ci zrobić przykrości.
zaczęli się schodzić ludzie. w końcu skończyłeś już xx lat. starając się nie myśleć o niczym chwyciłam za pierwsze piwo. potem drugie, trzecie... nie interesowała mnie ich ilość. chciałam tylko na chwilę oderwać się od rzeczywistości. koło północy przyjechała taksówka. zimne pożegnanie i dobranoc.
wszyscy chcą żebym kimś dla nich była, ale nikt nie pomyślał o tym, kim ja chciałabym być dla siebie. czego ja oczekuję dla siebie. chcę siebie dla siebie. chcę być sama. chcę ciszy i spokoju. denerwuje mnie to, kiedy wszyscy się o mnie wypytują. i Ty też. chcę byś dał mi spokój na jakiś czas. bo to jest okres, w którym nie potrzebuję czułości, pocałunków, romantyzmu, intymności wspólnej, współczucia i żalu. dlaczego tego nie rozumiesz? tym samym ranię Cię (nie)świadomie. jestem dla Ciebie wszystkim; oddałeś mi wszystko; myśl o mnie pomaga Ci wstać - takie słowa od Ciebie usłyszałam wczoraj. a ja? wbijam Ci noże w plecy mimo, że tego nie chcę... nad tym płaczę co noc. jeden wielki chaos w słowach.
Mam trochę wrażenie, jakbyś sama siebie dodatkowo dobijała. Ale może to jedynie wrażenie. Ja sama z siebie stałam się pusta. Jakieś tam emocje są, chwilowe, błahe, nieważne w ogólnym rozrachunku.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze się polepszy, jeśli tylko oboje to przeczekacie.
to fakt, czasem sama siebie dobijam. jestem zbyt wrażliwa i niektóre rzeczy aż nazbyt wylbrzymiam. taka już jestem...
UsuńKażdy tak czasem robi ;) Ważne, żeby się temu nie dać, posmucić się, a potem się podnieść i iść dalej.
Usuńno ja właśnie mam taki okres, gdzie muszę się nad sobą rozkleić trochę, popłakać sobie i poprzesadzać trochę. w dodatku jestem przed okresem teraz, więc wiesz... ;)
UsuńWiesz...to źle, że tak się stało między Wami. Skoro nie czekasz na wiadomość od Niego..i skoro tak, a nie inaczej reagujesz na Jego nie-bliskość, to może warto zastanowić się czy chcesz z nim być i czy warto szukać jakiegokolwiek rozwiązania?
OdpowiedzUsuńto nie jest takie proste, wiesz? 17 miesięcy to nie jest tak mało jak się wydaje. nie da się tak łatwo zrezygnować z osoby, która jest dla Ciebie całym światem - mimo wszystko. nie da się po prostu tego opisać.
Usuńpoza tym, mam nadzieję, że to tylko przejściowe i że szybko wygrzebię się z tego.
Vines, oczywiście zdaję sobie z tego sprawę. Musicie porozmawiać. Rozmowa to klucz, który pomoże Wam przetrwać trudne chwile. Musisz się otworzyć .
OdpowiedzUsuńTak po cichu zastanawiam się czy twój "przypadek" (wybacz, nie umiem znaleźć bardziej odpowiedniego słowa) ma jeszcze sens. Skoro nie ma między Wami uczucia, skoro zniknęło wszystko co dobre... czy da się to jeszcze reaktywować, czy może lepiej odpuścić?
OdpowiedzUsuń